Ekstremalnie rzadki medal autorstwa Sebastiana Dadlera, sygnowany S.D., wybity w 1636 roku dla upamiętnienia uwolnienia Smoleńska z oblężenia Moskali, zawarcia pokoju z Turcją w 1636 roku oraz podpisania rozejmu ze Szwecją w Sztumskiej Wsi w 1635 roku.
Jeden z najbardziej efektownych medali XVII-wiecznych, niezwykle pożądany i poszukiwany przez kolekcjonerów medali.
Pozycja, która na rynku aukcyjnym pojawia się niezwykle rzadko i zawsze budzi ogromne emocje.
Walor, który stanowić będzie ozdobę każdej kolekcji polskich medali. Prawdziwy "Święty Graal" polskiego medalierstwa.
Awers: Władysław IV Król na koniu jadący do obozu, przy nim wojsko Polskie, po drugiej wojsko nieprzyjacielskie składające broń i chorągwie, trzej wodzowie tegoż wojska klęczący przed królem
DEI OPT MAX AUSPICIO INVICT VLADISLAI IV POL SUECIAE REG ARMIS VICTRIC SMOLENSCU OBSIDIONE LIBEBATU MOSCI SUBIUGATI SIGNA DUCES PROSTRATI (za pomocą Boga Najwyższego, niezwyciężonego Władysława IV Polskiego, Szwedzkiego Króla zwycięskim orężem Smoleńsk oswobodzony, Moskale pobici, chorągwie, wodzowie, poddani)
Rewers: wizerunek Króla na koniu przed wojskiem, geniusz wkładający Królowi wieniec laurowy na głowę, po jednej stronie trzej Szwedzcy posłowie, po drugiej trzej Tureccy niosą gałązki oliwne
ET BELLO ET PACE COLENDUS TURCAE PACEM FERENTES ET SUECI (i w wojnie i w pokoju czci godny, Turcy pokój ofiarujący i Szwedzi)
Srebro, średnica 80 mm, waga 138.30 g
W historii polskiego medalierstwa czasy Wazów mają miejsce szczególne. Sztuka medalierska osiągnęła wówczas najwyższy poziom europejski. Dokonania mistrzów tego okresu – Samuela Ammona, Sebastiana Dadlera, Jana Hoehna starszego i jego syna (też Jana) – nie mają sobie równych. Widoczny niżej medal jest to dzieło Sebastiana Dadlera. Został wykonany dla Władysława IV Wazy w roku 1636. Jest on poświęcony trzem wydarzeniom: zwycięstwu króla pod Smoleńskiem (1634) oraz dwóm traktatom pokojowym – z Turcją (1634) i ze Szwecją (1635).
W zamyśle S. Dadlera najważniejsze było to pierwsze wydarzenie. Artysta poświęcił mu całą pierwszą stronę medalu. Tam też (u dołu) widnieją inicjały „SD”. Na pierwszym planie S. Dadler umieścił króla na koniu, w niezwykle rzadkim ujęciu w trzech czwartych od tyłu. Z lewej strony towarzyszy mu hetman Krzysztof Radziwiłł, również na koniu. Z prawej zaś – trzej korzący się Moskale. Drugi i trzeci plan przedstawia ruchy wojsk oraz widok Smoleńska. Jest to popis mistrzostwa Sebastiana Dadlera w posługiwaniu się perspektywą geometryczną. Łaciński napis w otoku hr. E. Raczyyński przetłumaczył następująco: „Za pomocą Boga Najwyższego, niezwyciężonego Władysława IV Polskiego, Szwedzkiego Króla zwycięzkim orężem Smoleńsk oswobodzony, Moskale pobici, chorągwie, wodzowie poddani”.
Na drugiej stronie medalu Władysław Waza również występuje na koniu. Król przyjmuje poselstwa z Turcji i Szwecji z gałązkami oliwnymi (symbol pokoju). Nad monarchą unosi się w obłokach alegoryczna postać geniusza, który w jednej ręce trzyma nad głową króla wieniec laurowy, w drugiej zaś palmę zwycięstwa. Na dalszych planach artysta umieścił wojska Władysława IV – namacalny dowód jego potęgi. Wokół tej sceny łaciński napis (w tłumaczeniu hr. E. Raczyńskiego): „I w wojnie i w pokoju czci godny, Turcy pokój ofiarujący i Szwedzi”.
Walory artystyczne stawiają medal z roku 1636 w szeregu najwybitniejszych dokonań medalierskich epoki baroku, zaś jego twórcę – w szeregu największych twórców tego okresu.
O prezentowanej pozycji Edward Raczyński pisze tak: "Ukończona szczęśliwie przez Władysława IV wojna z Moskalami, odsiecz Smoleńska i zniewolenie oblegających Moskali do poddania się Królowi Polskiemu, te to są chlubne pamiątki, któremi się teraz zajmować będziemy.
Tak znamienite zwycięstwo godnem jest zaiste, aby szczegóły jego rozpoznać; posłuchajmy, co o tem Moskale sami mówią. (a)
"Sehin, który tak dzielnie był bronił Smoleńska w roku 1611" mówi Levesque, autor historyi Rossyjskiej "odebrał polecenie zdobycia tej twierdzy na Polakach, i mianowany został wodzem znacznego wojska, tak narodowego jak cudzoziemskiego. Dziejopisowie Ruscy pierwszy raz w tej wyprawie wspominają o jeździe niemieckiej na żołdzie Cara, tudzież o pułkach regularnych, którym oficerowie niemieccy dowodzili. Wojsko Sehina liczyło, jak mówią, więcej niż 100 000 ludzi, zkąd wnosić można, jak bardzo Car zdobycia Smoleńska pragnął."
"Odniesione niektóre zwycięstwa i zdobyte pomniejsze miasta, dobrą Moskalom w ich wyprawie dawały otuchę; często przecież los wojny niszczy najprzezorniejsze nadzieje. Sehin dwa lata blisko strawił pod Smoleńskiem „bez żadnej istotnej korzyści, na koniec zwątpiwszy o swej sprawie, oddał w ręce Polaków okopy, kassę woskową, broń i wszelkie zapasy."
"Za świadectwem Olearyusza Sehin nie był zdrajcą, lecz wiele błędów popełnił; wojsko jego 100 000 ludzi wynoszące, liczyło 6 000 Niemców i kilka pułków rossyjskich dobrze ćwiczonych pod sprawą oficerów Francuzów, Niemców i Szkotów. Miał prócz tego Sehin 300 armat, miasto zaś Smoleńsk obwiedzione było jednym tylko murem bez rowu. Niemcy już byli wyłom w murach zrobili i szturmem twierdzę zdobydź chcieli, ale im tego nie dozwolił Sehin, mówiąc: że Car nie dla tego tak znaczne wojsko w pole był wyprowadził, aby garstka Niemców Smoleńsk zdobydź miała. Niemcy przecież uwzięli się na to, aby wyłom w murach osadzić, gdy Sehin armaty przeciwko nim wymierzyć rozkazał."
"To gdy się działo, Król Polski oddział wojska wyprawił i Sehinowi przeciął drogi, któremi żywność mu dowożono. Sehin, który mógł był wypędzić Polaków z ich stanowisk, tyle im czasu zostawił, że się w nich okopali, w skutku czego obóz Moskiewski ściślej od Polaków obsadzony został, niżeli Smoleńsk od Moskali."
"Wkrótce potem wojsko Sehina pozbawione wszelkich potrzeb do życia, przymuszone zostało kapitulować i przyjąć warunki, jakie nieprzyjaciel (to jest Władysław IV) przepisał."
Dosyć nam na tem zeznaniu kronikarzy Rossyjskich. Ziomków zaś naszych, ciekawych poznać szczegóły ważnych tych zdarzeń, odeślemy do autorów Polskich, którzy historyę Władysława IV pisali."